Część pracownic odpowiedzialnych za utrzymanie czystości w grajewskim szpitalu przekonuje, że ich miejsce pracy zaczyna przypominać obóz pracy. W swoich oskarżeniach sugerują, że padają ofiarami mobbingu ze strony swojego przełożonego. Twierdzą, że stawiane są przed nimi oczekiwania, które przekraczają granice ich możliwości, a straszenie zwolnieniami stało się codziennością. Dodają też, że jedna z nich już została usunięta z miejsca pracy. Dyrekcja szpitala zaprzecza tym informacjom, twierdząc, że do tej pory nie doszło do żadnego zwolnienia i nie otrzymali oficjalnych zgłoszeń dotyczących mobbingu.
Pracownice jednak obstają przy swoim i podkreślają powagę sytuacji:
– Zmagamy się z niemożliwymi do spełnienia wymaganiami – tłumaczą. – Jesteśmy tylko trzyosobowym zespołem i mamy za zadanie utrzymanie porządku na pięciu oddziałach. To jest niewykonalne, biorąc pod uwagę fakt, że w naszej grupie brakuje aż ośmiu, czy nawet dziewięciu osób. Nasz szef grozi nam zwolnieniem, a my nie mamy możliwości ani wziąć urlopu, ani zachorować.
– Nie godzimy się na to, żeby ktoś nami pogardzał i traktował nas jak „idiotki” – mówią z goryczą. – Może nie jesteśmy na wysokim stanowisku, ale posiadamy wykształcenie i potrafimy myśleć logicznie. A tymczasem ten człowiek patrzy na nas jak na śmieciarki. W tych warunkach ciężko jest nam funkcjonować w tym szpitalu – kończą swoje wyznanie.